poniedziałek, 4 lipca 2016

Rozdział 2



Młody król siedział w swojej komnacie. Zastanawiał się nad swoim snem. Udał się do biblioteki. Intrygowała go postać pod kapturem. Czyżby ktoś maczał palce w czarnej magii? -zamyślił się. Ale przecież to jest nie możliwe !-karcił siebie w duchu. Chociaż tu w Narni wszystko się może zdarzyć. Kaspian zaczął szperać w księgach historycznych. Nagle jego wzrok przykuła nazwa książki: „Legendy i historia Narni.” Otworzył na byle jakiej stronie, zaczął  przekartkowywać księgę. 

-Nic tu nie ma.-powiedział sam do siebie.                                       

-Wasza Wysokość!-zawołał Zuchon

-Przepraszam, ale jestem zajęty.

-To bardzo ważna sprawa.

-Zajmę się nią  później.

-Ale to chodzi o przyszłość krainy.-Kaspian westchnął. Odłożył księgę na miejsce i wyszedł z biblioteki.  Kierowali się do Sali tronowej gdzie zwołali posiedzenie.  Gdy Kaspian otworzył wrota centaur wręczył mu list.

-Od kogo?-zapytał odbiorca.

-Od króla  Karolmenu.

Kaspian nie patrząc podarł kopertę i zaczął czytać zawartość tekstu.

„ Drogi królu Kaspianie!

   Wiem, że nasze rody nie są zwaśnione tak jakbyśmy chcieli. Jednak to nie jest problem, o którym do ciebie piszę. Moja córka ma 17 lat i poszukuje męża. Sądzę, że ty będziesz doskonałym kandydatem.  Na moją prośbę wstaw się w Kalormenie najpóźniej w przyszłym tygodniu. Jeżeli nie, poniesiesz poważne konsekwencje. Pamiętaj o tym, że nasze rody nie są  tak zaprzyjaźnione jak Narnia z Archelandią!

                                                                                                              Do zobaczenia !

                                                                                                             Król Asterix, pan                                 Karolmenu.”

Kaspian nie wiedział co o tym myśleć.  Jego serce zajmował już ktoś inny. Ślub czy wojna, ślub czy wojna?-myślał. Wiedział doskonale, że król Asterix nie da za wygraną.

Ach gdyby było  tu rodzeństwo-pomyślał.

…………………………………………………………………………..

Znów ten koszmar. Ten sam sen, ta sama postać. Zuzanna wybudziła się. Spojrzała na kalendarz. Poniedziałek, pierwszy dzień tygodnia. Niestety dla Łagodnej wakacje się skończyły i musiała iść do szkoły. Jednak coś zakrzątało się w jej głowie. Kaspian.

-Nie myśl o tym, nie myśl!-wypowiedziała na głos. Nagle usłyszała pukanie do drzwi.

-Proszę! –odwróciła się.  Do pokoju wszedł jej najstarszy z braci, Piotr.

-Cześć.

- Cześć.  Co cię do mnie sprowadza.-Wspaniały uśmiechnął się.

- Wiem o czym myślisz i wiedz, że nie tylko ty.

- Ale ja nie myślę o niej.

-Mówisz tak bo chcesz pokazać  jak Zuzanna stała się durzą dziewczynką?-zapytał.

-Nie zaczynaj.-upomniało go Zuza.- Po za tym…ty też tam kogoś zostawiłeś.- wzięła szczotkę do włosów z nad toaletki i zaczęła czesać, grube, gęste, czarne włosy. Piotr wstał i podszedł do niej.

-Ale ja nie zapomniałem o kimś, o kimś kogo pokochałem.

-Nie chce o tym rozmawiać.

-Jak chcesz, ale pamiętaj, że nie pozostawia się ukochanych osób dlatego, że musisz „dorosnąć”.- I tu Piotr pokazał wyraz „dorosnąć” w  tak zwanym „cudzysłowiu”.

-Słuchaj, to, że nie podoba ci się, że jesteś w Anglii to twój problem! Nie mój!

-Śniadanie!-zawołała ich mama.

-Rób co chcesz, ale nie wywołuj tych kłótni przy Edmundzie, a tym bardziej przy Łucji.

Siostra pokazała mu chłodny wyraz twarzy. Obaj zeszli na dół  na śniadanie.

 

 

 




 

 

 
 
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz